Wycieczka do Pragi - relacja

piątek, 20 listopada 2015

Początek listopada będzie dla nas czasem niezapomnianym, bo od 4 do 6 byliśmy na wycieczce w Pradze. Wyjechaliśmy dość wcześnie.

Już o 6.30 uczniowie klasy I, II i III zajęli miejsca w autokarze po czułym pożegnaniu przez rodziców. Przed nami było sześć godzin jazdy, ale dzięki wspaniałym nastrojom wcale się nam nie nudziło i dobry humor nas nie opuszczał.

W czasie jednego z postojów zmuszeni byliśmy do karkołomnych wyczynów, żeby przeczytać propozycje drobnych przekąsek.
Napisy były w obcym języku i w dodatku… do góry nogami.

Po takim wysiłku ( nie tylko intelektualnym) należał nam się prawdziwy odpoczynek …

z komórką w ręku.

Do Pragi przyjechaliśmy około godz. 15 i od razu rozpoczęliśmy pierwsze powitalne spotkanie z zabytkami Starego Miasta. Zobaczyliśmy Bramę Prochową, Kościół Mariacki, pomnik Husa i oczywiście słynny zegar…

Po zakwaterowaniu w hotelu i degustacji specjałów kuchni czeskiej znaleźliśmy się w naszych pokojach pełni wrażeń. Nikt nie spodziewał się, że trzy nasze koleżanki będą miały dodatkowe atrakcje. Zuza, Klementyna i Marysia stały się bohaterkami wieczoru…

Całe wydarzenie Klementyna zawarła w swoich wspomnieniach.

„ Ja i moje dwie koleżanki dostałyśmy pokój na ostatnim, trzynastym piętrze, był on pięknie przygotowany do przyjęcia gości, a z okna rozpościerał się wspaniały widok na Pragę. Nie do końca rozpakowane wyszłyśmy z pokoju, aby >>zwiedzić<< hotel.
- Zamknij drzwi – powiedziała Marysia zwracając się w moją stronę. Zostawiając klucz w drzwiach od wewnątrz wyszłam i zamknęłam je na klamkę nie widząc potrzeby przekręcenia zamka. Kiedy wróciłyśmy okazało się, że drzwi same się zatrzasnęły !
Uspokoiłam koleżanki mówiąc im, że przecież musi być zapasowy klucz w recepcji.
Zjechałyśmy windą na sam dół i poprosiłyśmy o klucz zapasowy.
Wjechałyśmy na górę. Próbowałyśmy włożyć klucz do zamka, ale okazało się to niewykonalne, ponieważ od wewnętrznej strony znajduje się już jeden klucz.
Zjechałyśmy windą po raz kolejny, opowiedziałyśmy recepcjonistce całą sytuację. Kobieta dała nam śrubokręt, aby rozkręcić zamek. Niestety okazało się, że jest on za duży.
Znów zjechałyśmy do recepcji i poprosiłyśmy o mniejszy. Jeszcze raz wjechałyśmy na ostatnie piętro. Rozkręciłam zamek, ale moje wysiłki nie dały efektów, bo zablokowany jest też cały system zatrzaskujący.
Poprosiłyśmy naszego pilota o pomoc – niestety nie był w stanie nic zrobić.
Pozostało tylko jedno rozwiązanie – POCZEKAĆ DO RANA! Na szczęście przydzielono nam nowy pokój i wcale nam to nie przeszkadzało, że o troszkę niższym standardzie niż poprzedni… Pożyczoną pastą umyłyśmy zęby …palcem ( po harcersku ), a spałyśmy w ubraniach….
O 6 rano przyszedł pan konserwator i w jednej chwili wszystko naprawił. Dopiero wtedy mogłyśmy się rozpakować i wziąć prysznic.

Na długo zapamiętamy naszą >>historię z kluczykiem <<.

W drugim dniu wycieczki spacerowaliśmy po Starym Mieście w towarzystwie miejscowego przewodnika, który świetnie mówił po polsku. W bardzo ciekawy i dowcipny sposób opowiadał historię zwiedzanych zabytków, a my zachowywaliśmy się jak japońska wycieczka… Aparaty fotograficzne i kamery cały czas były w użyciu…

No i oczywiście musiało być pamiątkowe grupowe zdjęcie.

Chciałoby się opowiadać bez końca i zmieścić wszystkie zdjęcia, ale to niemożliwe.
Niestety!

Na zakończenie trzeba wspomnieć o tym, że mieliśmy okazję spróbować specjałów kuchni czeskiej i chociaż nie wszystkim smakowało ( Kasia sałatek nie poleca ! ) to jednak zawsze to było niezwykłe przeżycie kulinarne.